Wycieczka w Góry Orlickie
11.03.2011.

Kędzierzyn - Wrocław - Międzylesie - Lichkov - Letohrad - Doudleby nad Orlicí - Rokytnice v Orlických horách - Vamberk - Doudleby nad Orlicí - Častolovice - Solnice - Častolovice - Týniště nad Orlicí - Choceň - Ústí nad Orlicí - Letohrad - Lichkov - Międzylesie - Wrocław - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Na pierwszy wyjazd w tym roku zostały wytypowane 2 lokalki w Czechach, do których wraz z kol. Semaforkiem przymierzaliśmy się już od dawna, a mianowicie Častolovice - Solnice i Doudleby nad Orlicí - Rokytnice v Orlických horách. Tradycyjnie niezbędne stało się zanocowanie u Semaforka, jednak tym razem w jego bazie wypadowej we Wrocławiu. Wyruszam więc 10.03.2011. pociągiem regio Kędzierzyn-Wrocław o 20:03. 2 x EN57, opolski i wrocławski, ale opolski to full plastik, więc wybór jest oczywisty. W Opolu Gł. wyprzedza nas opóźniony 40 minut TLK z Przemyśla, błędnie zapowiedziany jako z Krakowa. W Lewinie zjeżdżamy na tor dodatkowy aby mógł nas wyprzedzić EIC. W Oławie pragotron na peronie 2 pokazuje odjeżdżający chwilę po nas TLK Warszawa-Wrocław, a więc oznacza to, że wyprzedzi on nas w czasie jazdy po lewym torze. Wyglądam więc kiedy z tyłu pojawią się jego światła. Dopadł nas między Lizawicami a Zębicami Wrocławskimi. Wyprzedzanie na szlaku wygląda dość ciekawie. We Wrocławiu spotykam się z kol. Semaforkiem i po zakupie potrzebnych na jutro biletów udajemy się do niego na nocleg.

Właściwy wyjazd rozpoczynamy pobudką po 4:00 i udajemy się na dworzec. Przy peronie 3 na tym samym torze podstawione są 2 pociągi: do Wołowa oraz nasz do Ústí nad Orlicí:


Jest to kibelek deluxe, ten sam, który w poprzednim rozkładzie jeździł na pociągu Opole - Bohumín. Ruszamy planowo. Kibelki w przeciwnym kierunku spotykamy w Ziębicach, Starczowie i bodajże Kłodzku. W Kłodzku też zmiana drużyny, którą prosimy o przejściówki. Kierpoć mówi: 4 zł. Najpierw myśleliśmy, że się pomylił i wystawił nam w 2 strony, potem okazało się, że niestety przejściówki podrożały dwukrotnie. :( Pierwszy raz mam okazję jechać przejściem Międzylesie-Lichkov po elektryfikacji. W Lichkovie zmiana drużyny na czeską. Jakby nigdy nic siedzimy na swoich miejscach i jedziemy dalej, dopiero po chwili się kapnęliśmy, że przecież nie mamy biletów ! :P Natychmiast udajemy się do kierpociowej celem nabycia odpowiedniego świstka. Przy okazji pytamy też o przejściówki i czeska kierpociowa potwierdza, że u nich kosztują też 2 razy więcej czyli 30 koron. Wysiadamy w Letohradzie, gdzie mamy zaledwie 2 minuty na przesiadkę, ale zdążam cyknąć fotkę:


Warto zwrócić uwagę, że na wyświetlaczu polskiego kibla stacja docelowa to mix czeskiego i polskiego: Usti n. Orlicą. Nasz Sp już czeka, jest nim wygodny wagon motorowy. Nie jedziemy długo, wysiadamy na stacji Doudleby nad Orlicí, gdzie mamy dłuższą przerwę. Najpierw udajemy się obejrzeć to niewielkie miasteczko. Semaforek bezskutecznie poszukuje bankomatu. W końcu w supermarkecie dowiaduje się, że w tej miejscowości czegoś takiego nie uświadczy. :P Po powrocie na stację urządzamy sesję zdjęciową. Zakupujemy też drugi z potrzebnych nam na dziś czeskich biletów. Nasz motoraczek do Rokytnic już stoi. Na razie jest pusty, ale zapełnia się wycieczką szkolną gdy przyjeżdża pociąg z kierunku Hradca Králové. Fotki ze stacji Doudleby nad Orlicí:


Na szczęście udaje się jeszcze dorwać odpowiednie miejsce. Pociąg wyludnia się w miarę pokonywania trasy. Za stacją Rybná nad Zdobnicí jedziemy w wykopie a po torach łażą sobie kury, które na widok nadjeżdżającego pociągu muszą ewakuować się na nasyp, co z pociągu wygląda nieco komicznie. Na stacji końcowej godzinka przerwy, więc oczywiście udajemy się obejrzeć miasteczko. Tutaj bankomat już jest. Na rynku kilka ładnych budynków i kościółek, aczkolwiek rynek ogólnie dość zaniedbany. W drodze powrotnej wstępujemy do restauracji, w której Semaforek zakupuje langoszę. Fotki:


Następnie wyruszamy w drogę powrotną. Tym razem przesiadka następuje na stacji Vamberk, pierwszej stacji na linii Doudleby nad Orlicí - Rokytnice v Orlických horách. Rozpoczyna tu bieg pociąg przyspieszony do Hradca Králové. Podczas przesiadki błyskawiczne fotki:


Jazda tym pociągiem również nie jest długa i kończy się na stacji Častolovice. Tutaj 25 minut przerwy. Zakupujemy ostatni potrzebny na dziś bilet. Oczywiście ma miejsce również sesja zdjęciowa:


Nasz pociąg do Solnic to motoraczek, doczepka oraz RegioNova, z tym, że RegioNova jedzie tylko do stacji Rychnov nad Kněžnou a następnie wraca do Častolovic. Zajmujemy więc miejsce w części składu jadącej w pełnej relacji i o 12:44 ruszamy. W Rychnovie nad Kněžnou czas na odpięcie RegioNovy wykorzystujemy na szybkie fotki:


Stacja Solnice mieści się przy fabryce samochodów. Na stacji trwa zestawienie pociągu z transportem samochodów. Budynek dworca ładnie odnowiony. Oczywiście urządzamy sesję zdjęciową:


W niewielkiej odległości od stacji Solnice znajduje się przystanek Solnice zastávka, wybudowany na potrzeby pracowników wspomnianej fabryki samochodów. Zatrzymują się na nim tylko wybrane pociągi. Ponieważ odległość jest naprawdę niewielka (z przystanku widać stację i na odwrót) postanawiam się tam przejść i również udokumentować:


Następnie powracam na stację i wspólnie z Semaforkiem zajmujemy miejsce w pociągu powrotnym. O ile ze stacji pociąg wyjeżdża pustawy to na przystanku peron jest zawalony pracownikami fabryki, którzy wracają z pracy. Tak więc doczepka na tym pociągu jest jak najbardziej uzasadniona. Wyjaśnia to też dlaczego pociągu na odcinku Rychnov nad Kněžnou - Solnice kursują tylko w dni robocze. Powrót spokojny. W Častolovicach szybka przesiadka na motoraczek, którym podjeżdżamy do Týniště nad Orlicí. Tam pół godziny przerwy:


Gdy przyjeżdża jakiś pociąg dyżurny za pomocą chorągiewek zaznacza miejsce zatrzymania:


Gdy przyjechał nasz pociąg po raz kolejny stwierdziłem, że Czesi nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać swoją pomysłowością. Pociąg jedzie z Hradca Králové i jest na ten stacji dzielony na składy do Letohradu i nasz do stacji Choceň. Niby nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że część letohradzka to wagon motorowy, a część choceńska to lok z wagonami, który jakby nigdy nic jedzie sobie wpięty w samym środku składu. Dodatkowo na koniec zostaje dołączony motoraczek, który w Borohrádku zostanie odpięty i pojedzie na Holice:


Skład to niezbyt lubiane przeze mnie wagony bezprzedziałowe, w których nie da się normalnie otwierać okien. Jazda tym pociągiem, jak zazwyczaj w Czechach, niezbyt długa. Stacja Choceň znajduje się na magistrali Ostrava-Praga i jest całkowicie zmodernizowana. Nieopodal znajdują się 2 wysokie wiadukty nad torami. Bardzo żałuję, że nie mam czasu się na nie przejść, zapewne widok z nich jest wspaniały. Budynek dworca bardzo okazały, hol znajduje się jednak nie w poziomie szyn, a na tym samym co tunel pod peronami. Korzystając z chwili czasu urządzam sesję zdjęciową:


Nasz następny pociąg to osobówka, którą podjedziemy do Ústí nad Orlicí i znowu te perfidne wagony:


W Ústí nad Orlicí znów sesja zdjęciowa, bo to również jest stacja, na której nie miałem jeszcze okazji nigdy wysiadać:


Po drugiej stronie dworca oczekuje już osobówka do Letohradu. W zasadzie można było tutaj poczekać już na polski kibel i zrobić mu fotki na tej stacji ale chciałem odcinek Ústí nad Orlicí - Letohrad zaliczyć w lepszym świetle. Z polskim kibelkiem mijamy się (kibelek na przelocie) na jednej ze stacji pośrednich:


W Letohradzie oczywiście nie muszę pisać co się odbyło (z udziałem mojego aparatu :) ):


Podczas gdy Semaforek udał się na miasto ja udałem się do znajdującej się na przeciwko dworca knajpki, w której skonsumowałem frytki. Następnie powracamy na stację, bo wjeżdża nasz kibelek do Polski:


W Czechach pociąg ten jest zapowiadany jako jadący tylko do Kłodzka, w rzeczywistości jedzie bezpośrednio do Wrocławia. Przy kontroli kierpoć próbuje nam wcisnąć przejściówkę. Grzecznie tłumaczymy, że nie ma takiej potrzeby gdyż zarówno polski jak i czeski bilet mamy od/do granicy. Nie przekonuje go to jednak i upiera się, że Międzylesie Gr to nie jest to samo co Lichkov Gr i że 3 km pojedziemy na gapę. Nie dajemy jednak za wygraną i oprócz tłumaczenia pokazujemy bilet z rana do zwykłego Międzylesia i wskazujemy na różnicę w kilometrach. W końcu czeski kierpoć stwierdza, że możemy jechać, ale że i tak powinno na polskim bilecie pisać Lichkov Gr. :P Jazda do stolicy Dolnego Śląska spokojna. We Wrocławiu jesteśmy po 21:00 i udajemy się do kol. Semaforka na nocleg.

Pobudka znowu skoro świt, gdyż udajemy się na pierwszy pociąg z Wrocławia do Opola o 5:08. Z Wrocławia wyjeżdża dość pustawy, ale do Opola dojeżdża ładnie zapełniony. Pół godzinki czasu w Opolu spędzamy na spacerku na wiadukt. Z Kluczborka przyjeżdża SA137, który przechodzi na pociąg do Kędzierzyna. Pytamy mechanika czy można wsiąść od razu, ale mówi że dopiero gdy pociąg znajdzie się po drugiej stronie dworca. Fotki:


W szynobusie pojawiły się już informacje o trasie pociągu na monitorach oraz głosowe zapowiedzi przystanków. Sygnał jest na tyle głośny, że raczej małe szanse aby przespać swoja stację. W czasie kontroli kierpocia zaintrygowały nasze bilety. Najpierw uprzejmie poinformował nas że są one nieważne. My jednak wytłumaczyliśmy mu że przecież można jechać drugiego dnia pod warunkiem przesiadania się na najbliższy pociąg. Kierpoć pomyślał trochę i zaczął się nas dopytywać którym pociągiem jechaliśmy z Międzylesia. Następnie spisał numery pociągów z pieczątek na biletach i poszedł sprawdzić czy go nie oszukujemy. Po jakimś czasie wrócił i przyznał nam rację, dodając że nieźli z nas kombinatorzy. Do Kędzierzyna dotarliśmy o 8:00:


Dla mnie to koniec wyjazdu, natomiast Semaforek po krótkiej wizycie u mnie udaje się w dalszą drogę pociągiem do Rybnika.