Mazurskie klimaty

DZIEŃ 1 - 7.08.2010.

Kędzierzyn - Opole - Wrocław - Poznań - Toruń - Iława - Malbork - Elbląg

Bilety:

Relacja:

Tak naprawdę wyjazd powinien nazywać się "Żuławsko-mazursko-warszawskie klimaty". W minione wakacje uruchomiony został sezonowy ruch kolejowy na ciekawych trasach takich jak Malbork-Nowy Dwór Gdański (już drugi rok) czy Kolej Nadzalewowa z Elbląga do Braniewa przez Tolkmicko. Reaktywowano też ruch na odcinku Pisz-Ełk. Z kolei odcinek Olecko-Suwałki po wakacjach znika z rozkładu. Zrodziło to konieczność kilkudniowego wyjazdu w tamte rejony, celem pozaliczania tych tras. Pierwsze 2 noce postanowiłem spędzić w Malborku, jednak ze względu na brak wolnych miejsc w schronisku zmuszony byłem zmienić pierwszy nocleg z Malborka na Elbląg. Wyruszam w sobotę o 4:54 połączeniem do Poznania, które znam już do znudzenia i którym pewnie jeszcze pojadę w te wakacje. Gdy przybywam na dworzec, szynobusa jeszcze nie ma co jest rzadkością. Po chwili zapowiedź, że dziś wyjątkowo podstawi się przy peronie 2 zamiast 3. Wraz ze mną przechodzi zaledwie kilku pasażerów, ale w tygodniu SA134 jest bardzo ładnie zapełniony przez ludzi dojeżdżających do pracy w Zdzieszowicach i Opolu. Gdyby na tym kursie pojawił się kiedyś SA103 byłoby dość nieciekawie. W Opolu pociąg do Wrocławia wypisany przy peronie 4 więc tam się udaję. Po jakimś czasie przeganiają nas na peron 2, co jeden pasażer komentuje dość dosadnie. W momencie odjazdu słyszę, że kierpoć krzyczy na jakiś gnojków, którzy najwyraźniej ociągali się z wsiadaniem do składu. :P Podczas kontroli widząc mój bilet na regio do Elbląga stwierdza, że trzeba wymyślić jakieś InterRegio, na co odpowiadam mu, że będzie na jednym odcinku. W Brzegu trwa modernizacja peronów, aktualnie są montowane pragotrony. We Wrocławiu natomiast remontowane są perony 4 i 5, więc pociągi muszą się mieścić na pozostałych:


Osobówka z Opola i pierwsza osobówka do Poznania (o 7:41) spotykają się zawsze przy tym samym peronie, którym jest peron 1. Fakt, że na tego kibla da się dojechać osobówkami z oddalonego o 123 km Kędzierzyna świadczy o tym jak późno jest pierwsze osobówkowe połączenie między Wrocławiem a Poznaniem. A wystarczyłoby coś zrobić z idiotycznym 2-minutowym (!!!) zdekomunikowaniem w Rawiczu i już połączenie byłoby dużo wcześniej. W pociągu do Poznania kontrolerzy, co zdarza się w tym pociągu dość często (od Leszna albo już od Wrocławia, tym razem od Wrocławia). Zapełnienie tego pociągu zawsze jest podobne. Z Wrocławia Głównego wyjeżdża pustawy, zapełnia się na innych wrocławskich stacjach. Pustoszeje w Obornikach Śląskich, natomiast w Lesznie zapełnia się znowu i to już bardzo porządnie i tak zostaje do samego Poznania, gdzie podróż się kończy:


Mam chwilę czasu więc szwendam się po stacji. W holu dworca w pewnym momencie dostrzegam znajomą twarz... spotykam kolegę MK, również z Kędzierzyna ! W swoim mieście się przypadkowo nie spotkamy, a w Poznaniu tak. :P Okazuje się, że Kuba również wybrał się na kilkudniowe kółeczko w podobne okolice gdzie ja. Po przeanalizowaniu naszych planów wychodzi na to, że spotkamy się jeszcze za 2 dni w Olsztynie. Odprowadzam kolegę na dawnego GWARKA do Ustki, a następnie udaję się na IR JEZIORAK do Olsztyna:


Zapełnienie duże, ale znajduję jeszcze odpowiadające mi miejsce. Oprócz zwykłych pasażerów jest także sporo rowerzystów. Niedługo po odjeździe z Poznania kierpoć przechodzi przez skład i liczy pasażerów. Sporą część trasy drzemię na plecaku, jednak sielanka kończy się w Toruniu, gdzie wsiada dużo ludzi z tobołami. Jeden pan położył plecak obok swojego siedzenia, jednak kierpoć stanowczo stwierdził, że nie może on stać w przejściu. Z trudem musiał upchać go na pełnej już półce. Z IR wysiadam w Iławie. TLK z Olsztyna do Wrocławia ma zapowiedziane 20 minut w plecy, a TLK z Krakowa i Lublina do Kołobrzegu 15. Przy trzecim peronie podstawiony jest kibelek do Działdowa. Kolejarze na peronie 2 krzyczą do mechanika z tamtego kibelka, że "kondensator ci wali na dachu !". Po krótkim rekonesansie po stacji zajmuję miejsce w kibelku do Malborka, który tak naprawdę jest bezpośredni do Gdyni. Fotki z Iławy:


Podróż do Malborka upływa spokojnie. Na szczęście od Iławy poprawiła się pogoda. W Malborku budynek dworca nieczynny z powodu remontu. Kasa PR znajduje się specjalnym pomieszczeniu na peronie 1, natomiast kasy prestiżowe to okienka, w których kupuje się bilet stojąc na dworze. Fotki z Malborka:


W Malborku spędzam trochę czasu w mieście i wieczorną osobówką, kursująca aktualnie ok. 21:30 udaję się do Elbląga. Na trasie jest stacja o wdzięcznej nazwie Stare Pole. W Elblągu również budynek dworca nieczynny z powodu remontu, który chyba jednak posunięty jest już nieco dalej, bo od strony miasta budynek już ładnie prezentuje się od zewnątrz. Nocleg mam w bursie szkolnej przy ul. Komeńskiego (10-15 minut pieszo od dworca), cena (o ile dobrze pamiętam) 21 zł, standard jak na poniższej fotce:



DZIEŃ 2 - 8.08.2010.

Elbląg - Malbork - Szymankowo - Nowy Dwór Gdański - Stegna - Sztutowo - Stegna - Prawy Brzeg Wisły - Stegna - Elbląg - Tolkmicko - Braniewo - Młynary - Elbląg - Malbork

Bilety:

Relacja:

Zbyt długo sobie nie pospałem, gdyż musiałem wstać o 4:30, aby o 5:00 opuścić bursę i udać się na osobówkę do Malborka o 5:25. Mógłbym jechać późniejszym pociągiem, ale jestem raczej przezorny i nie chciałem ryzykować przesiadki na styk na Arrivę do Nowego Dworu Gdańskiego. Po drodze w sklepie całodobowym zakupuję wodę. Gdy przybywam na stację podstawione są już kibelki do Gdyni i Olsztyna:


Podróż do Malborka bez najmniejszych problemów:


Podczas oczekiwania na peronie konsumuję śniadanko. Po 7:00 przybywa pierwszy pociąg Arrivy, do Braniewa przez Elbląg i Tolkmicko. Obsługiwany jest duńczykiem:


Po zmianie czoła odjeżdża w kierunku Elbląga. Po niedługim czasie przyjeżdża drugi duńczyk czyli mój pociąg do Nowego Dworu Gdańskiego:


Jest to mój pierwszy przejazd duńczykiem. Wrażenie pozytywne, a siedzenia bardzo fajne:


Zaraz po odjeździe zakupuję bilet u kierpocia, który przeprasza mnie, że jego bloczek z biletami jest mokry, tłumacząc się, że wczoraj złapała go burza. :P Niektórzy pasażerowie są pozytywnie zaskoczeni, że bilet w obie strony kosztuje tylko 2 zł więcej niż w jedną stronę. Informuję też kierpocia, że hafas pokazuje odjazd naszego pociągu o 10 minut za późno (7:50 podczas gdy odjeżdża 7:40), dostaję odpowiedź, że jest to zgłoszone, ale wiadomo jak to bywa w grupie PKP, która odpowiada za hafasa. Od kierpocia można również otrzymać mapę połączeń turystycznych, wraz z wszystkimi rozkładami i cennikami poszczególnych ofert (Nadzalewówka, ŻKD, Arriva do Nowego Dworcu Gdańskiego). W Szymankowie długi postój i zmiana czoła, więc wychodzę na fotki:


Po odjeździe wracamy się spory kawałek linią, która tu przyjechaliśmy. Dopiero za Stogami Malborskimi, gdy w oddali widać już zamek w Malborku, odbijamy w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego. Mijamy jakieś gospodarstwo, z którego wylatuje sprintem w naszym kierunku duży pies, na niczym nie uwiązany, totalny luz. A gdyby znalazł się tu np. rowerzysta ? Linia nieciekawa, głównie polna, po drodze planowy postój w Nowym Stawie. W Nowym Dworze Gdańskim nasz pociąg normalnotorowy kończy bieg, następuje tu przesiadka do pociągu wąskotorowego, który odjeżdża ze stacji Nowy Dwór Gdański Wąskotorowy. Obie stacje leżą obok siebie. Jest jednak chwila czasu więc mogę wykonać zdjęcia stacji normalnotorowej:


Oraz wąskotorowej:


Na wąskotorowym pociągu spodziewałem się parowozu, który według rozkładu prowadzi pociągi w weekendy. Zastaję jednak spalinówkę, a parowóz manewruje po stacji. W składzie pociągu 2 wagony letnie i 2 zabudowane. Zajmuję miejsce w letnim i z lekkim poślizgiem ruszamy. Frekwencja średnia. Prędkość, jak to na kolejce wąskotorowej, nie najszybsza. Między Nowym Dworem Gdańskim a Stegną są 3 przystanki: Cyganek, Tujsk i Rybina, na których rozkładowo kolejka staje tylko od poniedziałku do piątku (ciekawe dlaczego skoro czas jazdy bez postojów nie jest nic krótszy ? ), w praktyce jednak na części z nich zatrzymaliśmy się (nawet ktoś chyba wsiadł). Przejeżdżamy również przez most obrotowy. Ostre łuki stwarzają okazję do wykonywania zdjęć składu. Fotki z odcinka Nowy Dwór Gdański - Stegna:


Stacja Stegna to 3-kierunkowy węzeł z peronem również 3-kierunkowym (czyli w kształcie trójkąta) i budynkiem stacyjnym w środku. Wysiada tutaj sporo ludzi z naszego pociągu, trochę też wsiada (ale nie aż tylu ile wysiadło):


Według rozkładu z folderka na odcinku Stegna-Sztutowo w weekend również nie mamy mieć żadnego postoju, w praktyce zatrzymujemy się na każdym przystanku (Stegna PKS, Stegna Morska i Sztutowo Muzeum). Przed ostatnim przystankiem (Sztutowo) korzystamy z trójkąta, aby zmienić czoło bez oblatywania składu przez loka. Wjeżdżamy na ślepy tor, a następnie lok wpycha skład łącznicą na tor przy peronie. W międzyczasie jeden z członków drużyny (który wysiadł przed wjazdem na ślepy tor) przestawia rozjazdy, wędrując pieszo od jednego do drugiego. W Sztutowie szybkie fotki:


Pogoda jest średniawa, więc tym razem zajmuję miejsce w wagonie krytym, bo od Nowego Dworu zdążyłem już trochę zmarznąć:


Po ujechaniu kawałka trasy dociera do mnie kierpoć, w asyście dwóch młodych dziewcząt, które sprzedają bilety. Na tym kursie frekwencja już lepsza, jedzie sporo rodzin z dziećmi. Dużo osób jednak narzeka, że bilety na kolejkę są za drogie. W Stegnie wjeżdżamy tym razem na peron umożliwiający jazdę w kierunku Prawego Brzegu Wisły. Wsiada tutaj sporo pasażerów. W sobotę trzeba się na tej stacji przesiąść, bo skład ze Sztutowa wraca do Nowego Dworu Gdańskiego. Na stacji jest nawet zawiadowca:


Dalej trasa wiedzie początkowo przez las, a następnie przez miejscowości Junoszyno, Jantar i Mikoszewo. W Jantarze są aż 4 przystanki, które zasilają nasz pociąg kolejnymi pasażerami. Końcową stacją kolejki jest Prawy Brzeg Wisły. Właściwie nie jest to typowa stacja, bo nie ma porządnego peronu ani nawet żadnej tabliczki. Po prostu jest to miejsce w polu, gdzie linia się kończy oraz jest drugi tor umożliwiający oblot składu przez lokomotywę, co po naszym przyjeździe ma miejsce. W czasie oblotu spora część pasażerów wybrała się nad brzeg Wisły, praktycznie wszyscy wybrali dziką ścieżkę przez lekko podtopione pole, powodującą konieczność wspięcia się na stromy wał. Ale warto, bo widok jest ładny. Prom kursujący pomiędzy Mikoszewem a położonym na przeciwległym brzegu Świbnem (dzielnicą Gdańska) aktualnie nie kursuje, ze względu na zbyt duży poziom wody w Wiśle. Na przeciwległym brzegu można dostrzec autobusy ZTM Gdańsk. Gdy zbliża się godzina odjazdu, powracamy do pociągu. Fotki z Prawego Brzegu Wisły:


Tym razem jako towarzystwo w wagonie trafiły mi się płaczące dzieci w ilościach hurtowych. Mój przejazd Żuławską Koleją Dojazdową kończę na przystanku Stegna PKS, który jak sama nazwa wskazuje położony jest przy dworcu PKS:


Teraz muszę dostać się autobusem do Elbląga, aby zdążyć na popołudniowy kurs Arrivy do Braniewa. Niestety w zwykłych PKS-ach akurat o tej porze jest dziura w weekend, więc zmuszony jestem skorzystać z kursów pośpiesznych, które oczywiście są w odpowiednio wyższej cenie. Do wyboru mam w autobusy o 12:40 do Krakowa i o 13:37 do Warszawy, oba obsługiwane przez PKS Mława. Ten drugi ciut tańszy bo nie zajeżdża do Nowego Dworcu Gdańskiego. Przyjazd pociągu do Stegny PKS to 12:37, więc cykając fotki automatycznie zrezygnowałem z próby złapania kursu o 12:40. Rozkładam się na ławce, jednak po paru minutach czekania na dworzec zajeżdża dalekobieżny autokar PKS Mława. Na tablicy kierunkowej KRAKÓW czyli to ten z 12:40, opóźniony. Nie chcąc ryzykować, że ten drugi też będzie opóźniony postanawiam się nim zabrać. Cena ze zniżką studencką to 9,80. Dwie dziewczyny pytają kierowcę o cenę biletu do Nowego Dworu Gdańskiego. Po usłyszeniu odpowiedzi miny mają nietęgie i zastanawiają się co zrobić. W pewnym momencie kierowca proponuje im niższą kwotę i zaprasza do środka, oczywiście nie drukując biletu... Inny pasażer kupuje kilka biletów do Częstochowy (dla osób, które z nim podróżują), za co płaci ok. 300 zł. Między Stegną a Nowym Dworem jedziemy wzdłuż wąskotorówki. W Elblągu kierowca ogłasza 10 minut przerwy, a ja opuszczam autobus. Podziwiam masochistów, którzy jadą tym do Krakowa. Najpierw udaję się do położonego nieopodal McDonalda, aby coś przegryźć, a następnie urządzam sesję zdjęciową elbląskiego dworca:


Tak jak już wspominałem budynek dworca jest w remoncie, więc kasy są zorganizowane w miejscach tymczasowych. Prestiż postawił kontener przed budynkiem dworca, natomiast Przewozy Regionalne mają kasę w budynku położonym obok remontowanego budynku dworca, wchodzi się do niej od strony peronu. Nie jest chyba ona jednak zbyt popularna, bo tunel pod peronami jak i wyjścia do miasta znajdują się po przeciwległej stronie stacji. W tunelu pod peronami kręcą jakiś film, od czasu do czasu słychać okrzyki "Akcja !". Duńczyk Arrivy przyjeżdża przed czasem, można więc na spokojnie go sfotografować jak zmienia czoło, a potem zakupić bilet u kierpociowej:


Odjeżdżamy punktualnie nie czekając na opóźniony pociąg z Gdyni, którym przyjazd brałem pod uwagę przy jednej z opcji planu, ale na szczęście uniemożliwił mi ją niepływający prom na Wiśle. Kosze na śmieci w duńczykach to reklamóweczki, na których Arriva dziękuje za zachowanie czystości:


Jedziemy trasą w kierunku Malborka aż do posterunku odgałęźnego Tropy, gdzie wjeżdżamy na Nadzalewówkę. Po drodze przecinamy rzekę Elbląg, po to żeby po niedługim czasie przeciąć ją ponownie, lecz tym razem po okazałym moście. Od Kamienicy Elbląskiej zaczynamy jechać wzdłuż zalewu i widoki stają się bardzo fajne. Momentami przejeżdżamy przy samym zalewie, a za oknem mamy zacumowane łódki w małych portach. Tory nie są w najlepszym stanie, więc nasz szynobus czasem podskakuje. W Tolkmicku 10 minut postoju celem skomunikowania z promem z Krynicy Morskiej. Dla pasażerów pociągu to możliwość przewietrzenia się, z której sporo osób korzysta. A dla mnie jako MK to po prostu fotostop. :) :


Kolejnym postojem za Tolkmickiem jest Święty Kamień, gdzie wsiada spora grupa osób. Większość z nich podjeżdża do Fromborka, gdzie bezpośrednio przy stacji odbywa się festyn. Za Fromborkiem oddalamy się już od Zalewu Wiślanego. Do Braniewa przybywamy przed czasem, ok. 17:40. Wykonuję parę fotek, a następnie udaję się na niedzielną Mszę do kościoła położonego ok. 10 minut drogi od dworca, przy ul. Królewieckiej. Nieopodal znajduje się placyk z fontanną. Widać, że jesteśmy przy granicy, bo mimo niedzielnego wieczoru większość sklepów (głównie z napojami procentowymi, ale także i zwykłe spożywczaki) jest otwarta. Na dworzec powracam ok. 19:00 i kontynuuję sesję zdjęciową. Trwają już manewry przy Kalince, z tyłu podpięto 2 polskie wagony, a do przodu podpina się SU46. Jako wagon siedzialny z Kaliningradu przyjechał wagon sypialny z poskładanymi siedzeniami. Zapełnienie z tego co dostrzegłem dość duże. Fotki z Braniewa:


Polskie wagony na tablicach kierunkowych oznaczone jako TLK, mimo że ten pociąg TLK nie jest:


Zupełnie nie wiem po co jadą aż 2 wagony skoro prawie nikt tym nie jedzie. A spółeczka narzeka na braki taborowe. Kasa biletowa w Braniewie jest nieczynna od września 2009, więc bilet zakupuję u kierpocia. Cenę 14,17 i to ze zniżką za przejazd 84 km pozostawmy bez komentarza... Bilet kupuje też pan (chyba kolejarz), który jest bardzo wkurzony tym, że może otrzymać tylko bilet do stacji, do której dojeżdża nasz pociąg, a jeśli się przesiada to na bilecie będzie adnotacja DALEJ. Pytam też kierownika o której nastąpi odjazd, gdyż hafas pokazuje 19:25, a wszystko inne 19:50. Kierownik jest bardzo zdziwiony godziną odjazdu z Braniewa podaną przez hafasa, tym bardziej, że jak twierdzi Młynary są pokazane już prawidłowo według aktualnie obowiązującego rozkładu. Odjazd z Braniewa następuje więc o 19:50. Linia poprowadzona w większości przez odludzia, ale odgałęzia się od niej dużo bocznic. Prędkość dobra, niejedna lokalka mogłaby pozazdrościć. Jedyny postój handlowy to Młynary, gdzie wsiada 1 pani. W Bogaczewie dołączamy się do linii z Olsztyna i zostajemy na chwilę zatrzymani na semaforze w peronach tej stacji. W Elblągu do mojego wagonu wsiadają pojedyncze osoby, w tym 2 panie z rowerem. Paniom najwyraźniej dłużyła się podróż bo z nudów zaczęły... jeździć rowerem po korytarzu wagonu. :P W Malborku jestem po 21:00 i udaję się na nocleg do schroniska młodzieżowego. Cena noclegu 17 zł, standard na fotce:



DZIEŃ 3 - 9.08.2010.

Malbork - Grudziądz - Jabłonowo Pomorskie - Brodnica - Jabłonowo Pomorskie - Iława - Olsztyn - Pisz - Ełk - Giżycko

Bilet:

Relacja:

Dziś pobudka o 6:30, aby po 7:00 opuścić schronisko i ok. 7:30 zjawić się na malborskim dworcu:


Gdy docieram na peron akurat podstawia się mój duńczyk, którym pojadę do Grudziądza. Na starej bocznej tablicy kierunkowej widnieje miejscowość Aalborg, z pewnością pamiątka z czasów, gdy składy te jeździły w Danii:


Ruszamy planowo. Odbijamy w prawo od linii do Elbląga i w lewo od linii do Iławy, żeby za jakiś czas nad nią przejechać. Facet na przeciwległej czwórce notuje godziny odjazdów z każdej stacji. Może MK albo jakiś pracownik kolei nadzorujący czas jazdy pociągu. :P W Sztumskiej Wsi na kolorowej wiacie napis "Cudze chwalicie, swego nie znacie". W Ryjewie mijanka z pociągiem jadącym w przeciwnym kierunku. W Grudziądzu porządku na peronie pilnują nieustraszeni łowcy focistów tudzież przechodzących przez tory, zwani Strażą Ochrony Kolei. Pojawiają się na każdy przyjeżdżający i odjeżdżający pociąg. Mam 1,5 godziny czasu, więc robię zakupy w dworcowej Biedronce oraz szwendam się po peronach, na których nic w tym czasie się nie dzieje. Hol dworca raczej brzydki, 2 kasy Arrivy. Drzwi w wyjściu bocznym oraz do tunelu pod peronami dość ciekawe, bo z daleka wyglądają jakby zostały wykarczowane z zawiasów i wykrzywione. :P Fotki z Grudziądza:


Na peronie 2 ostała się starodawna tabliczka z napisem "Tu palimy lecz nie śmiecimy":


Mój pociąg do Brodnicy teoretycznie powinien być podstawiany, w praktyce przyjeżdża z Laskowic Pomorskich w składzie SA134+SA106. Chcę zająć miejsce w SA106, jednak okazuje się, że w dalszą drogę uda się tylko SA134. Frekwencja średnia. W Linowie jakiś gość odbiera z pociągu siatkę z zakupami. Największa wymiana podróżnych na stacji węzłowej Jabłonowo Pomorskie. Odcinek z Jabłonowa do Brodnicy głównie polny. W Brodnicy chwila czasu na fotki:


Stacja jest duża, bo jest to węzeł, ale ruch pasażerski ostał się tylko na odcinku z Jabłonowa. Po wykonaniu zdjęć ruszamy w drogę powrotną. Szynobus jedzie teraz bezpośrednio aż do Chojnic. Na wyjeździe foci nas jakiś MK. Tym razem wysiadam w metropolii Jabłonowo Pomorskie, gdzie podczas oczekiwania na osobówkę do Iławy robię to co zawsze na nowo odwiedzanej stacji czyli focę:


Teraz kibelkiem podjeżdżam do Iławy, jechałem już tym odcinkiem podczas tego wyjazdu. W Iławie chwila siedzenia na peronie i podstawia się kibelek do Olsztyna, frekwencja raczej słaba. Fotki:


Z tego odcinka (zaliczonego już kiedyś) za wiele nie pamiętam bo go przedrzemałem. W Olsztynie jesteśmy planowo. Chwilę później przy sąsiednim peronie zatrzymuje się TLK z Wrocławia do Suwałk przez Olecko. Również planowo, więc to dobry znak na jutro. Udaję się na McDonalda na frytki, a następnie powracam na dworzec, gdzie spotykam się z Kubą, który przyjechał z Braniewa. Nasze pociągi: do Działdowa oraz do Ełku przez Pisz są podstawione przy peronie 1 na tym samym torze. Na dworze upał straszny, więc gdy wchodzi się do szynobusa, w którym klima działa na maxa jest to bardzo fajne uczucie. Fotki z Olsztyna:


Zapełnienie duże, niektóre osoby muszą stać. Zaraz za stacją odbijamy w prawo od zelektryfikowanego szlaku do Czerwonki i Korsz. W Marcinkowie mijanka, więc wyskakuję na szybkie fotki:


W Szczytnie wysiada sporo osób, niewielka grupa też wsiada, więc generalnie w pociągu nadal pozostaje dużo pasażerów. Niektórzy wysiadają zaraz na pierwszych stacyjkach za Szczytnem, niektórzy jadą dalej. Na tym odcinku przystanki już bardziej zapuszczone. Jesteśmy na Mazurach, więc od czasu do czasu pojawia się jakieś jeziorko, ale generalnie odnoszę wrażenie, że linia jest poprowadzona przez odludzia i gęste lasy. Warto wspomnieć, że każdy warmińsko-mazurski SA134 jest ochrzczony nazwą jakiegoś miasta. My jedziemy Elblągiem:


W Marcinkowie mijaliśmy się z Olsztynem. W szynobusie są również zapowiedzi głosowe stacji i przystanków. Działają prawidłowo. Za Szerokim Borem odchodzi bocznica, na którą wjazd zagrodzony jest bramą. Kolejne większe transze wysiadających pasażerów to Ruciane-Nida i Pisz. Z okien szynobusu Pisz wydaje się całkiem sporą (albo przynajmniej rozległą) miejscowością. Od Piszu koniec zapowiedzi głosowych, zapewne nie zdążyli jeszcze nagrać, bo odcinek niedawno reaktywowany. Tak na oko w szynobusie jakieś 15 osób. Zaczyna być zimno od mocno działającej klimy, więc pasażerowie proszą aby ją trochę zmniejszyć i od razu jest lepiej. W Białej koło Piszu wsiada grupka dzieciaczków (ok. 10, głównie dziewczynek) z kilkoma paniami. Z rozmów wynika, że wracają z jakiegoś festynu. Kierpoć kombinuje w jakiej konfiguracji zastosować ofertę "Ty i raz dwa trzy", aby wyszło najkorzystniej. W końcu wręcza jednej z pań długaśną taśmę z wydrukowanymi biletami. Jedna z dziewczynek jest trochę niegrzeczna, więc opiekunka mówi jej: "Jak będziesz niegrzeczna to pan cię wyrzuci!", na co stojący nieopodal kierpoć odpowiada: "Teściową proszę dziecko straszyć a nie konduktorem!". :P :P W Drygałach wysiada jakieś 10 osób, wsiada 1. Również w Bajtkowie wsiada 1 osoba. Jedna z opiekunek stwierdziła, że chyba lepiej będzie jej wysiąść w Ełku Szybie Zachodniej, jednak sama nie mogła się zdecydować i gdy w końcu się zdecydowała to szynobus zdążył już odjechać z tego przystanku. :P Dołączamy się do linii z Białegostoku i wjeżdżamy na główna stację Ełk. Teraz udam się do Giżycka, gdzie czeka na mnie nocleg. Mojego pociągu jeszcze nie ma, więc oglądam sobie stację. W holu dworca mała wystawa lamp kolejowych i napis "Witamy podróżnych zwiedzających piękne ziemie Warmii i Mazur". Z Olsztyna przybywa SA106 wraz z bonanzą w warmińsko-mazurskim malowaniu. Ucieszyłem się na jazdę wagonem, ale okazuje się do Korsz będzie powracać tylko SA106. Wcześniej z bocznego toru przyjeżdża drugi SA106 (pewnie z linii do Olecka), aby zabrać wagonik. Bardzo sprytne, nie trzeba płacić Cargo za wynajęcie loka manewrowego. Fotki z Ełku:


W tym pociągu również zapowiedzi głosowe, ale nie działają tak jak powinny. Najpierw 3-krotnie zapowiadane są Woszczele, a później za każdym razem zapowiadana jest stacja poprzednia, a nie ta do której dojeżdżamy. Powoduje to rozbawienie większości pasażerów, natomiast jeden pan jadący pierwszy raz tą trasa jest całkowicie zdezorientowany i pyta kiedy będzie Giżycko. Przed samym Giżyckiem nagle automat ozdrowiał i zapowiedział poprawnie. W Giżycku udaję się do znajdującego się 200 m od dworca schroniska młodzieżowego KRASNAL, które mieści się w... przedszkolu o tej samej nazwie. Cena noclegu (o ile dobrze pamiętam) 18 zł, standard na fotce:



DZIEŃ 4 i 5 - 10-11.08.2010.

Giżycko - Ełk - Olecko - Suwałki - Warszawa - Otwock - Pilawa - Otwock - Warszawa Wschodnia - Warszawa Wileńska - Zielonka - Warszawa Wileńska - Warszawa Wschodnia - Warszawa Zachodnia - Warszawa Wola - Warszawa Praga - Warszawa Wschodnia - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Dziś na szczęście mogłem się wyspać bo kółeczko zaczynam dopiero przed 16:00. Gdy się budzę zza okna dobiega gwar przedszkolaków bawiących się na podwórku. Schronisko opuszczam ok. 11:00 i udaję się na stację, aby ją obfocić. Przed dworcem znajduje się drogowskaz, pokazujący kierunki i odległości do ważnych miast europejskich. Zakupuję również bilet do Ełku. Gdy zbliża się pora odjazdu pociągu TOUR DE POLOGNE do Katowic peron licznie zapełnia się podróżnymi:


Jest wiele grup zorganizowanych. Z rozmów słyszę, że spora część osób jedzie do samych Katowic. No ale zdaniem wielu MK łączenie relacji pociągów to idiotyzm... Postój TLK wydłuża się ze względu na ilość pasażerów, która do niego wsiada. Widać, że ludzie zdecydowanie wolą wagony z przedziałami, bo przedziały zapełnione, natomiast zmodernizowana bezprzedziałówka prawie pusta. Po odjeździe udaję się na plażę miejską i spędzam trochę czasu nad jeziorem. Znalazł się też czas na jakiś obiadek. Gdy zbliża się pora odjazdu mojego pociągu powracam na stację. Tunel prowadzący na peron 2 normalnie jest zamknięty kratami, otwierany jest tylko wtedy, gdy z peronu 2 w najbliższym czasie odjeżdżać będzie pociąg. W tym rozkładzie odjeżdża z tego peronu tylko mój szynobus do Ełku, gdyż przy peronie 1 zatrzymuje się TOUR DE POLOGNE z Katowic do Gdyni. Dzięki zamykaniu tunel jest dość zadbany, ale i tak jest jeden bohomaz na suficie. Fotki z Giżycka:


Szynobus z Olsztyna do Ełku przyjeżdża mocno zapełniony, ale udaje się znaleźć dobre miejsce. Czekamy jeszcze na przyjazd TOUR DE POLOGNE i możemy ruszyć. Bezpośrednio za mną siedzą dwie młode kobiety. Z rozmowy słyszę, że jedna z nich regularnie podróżuje do Poznania, korzystając z Regio Karnetu. Pociągiem jedzie również grupa młodzieży ze szkoły specjalnej. Podczas podróży ulewa, na szczęście w Ełku trafiamy już praktycznie na jej końcówkę, ale na chwilę trzeba się schować w budynku dworca. Na wiacie osłaniającej zejście z peronu do tunelu znajduje się ogłoszenie MK, który poszukuje biletów kartonowych ze stacji Ełk (głównie) i oferuje za to nagrodę pieniężną. Pod torami są 2 tunele, jeden prowadzi na poszczególny perony, drugi dłuższy do stacji wąskotorowej, która jest właściwie dość zadbanym skansenem. Na drzwiach budynku dworca możemy znaleźć informację kiedy na Ełckiej Kolei Wąskotorowej jest możliwość przejechania się pociągiem. Po szybkim zwiedzaniu powracam na stację normalnotorową. Punktualnie zjawia się TLK z Wrocławia do Suwałk. Prowadzi go SU45-214, co jest dla mnie miłą niespodzianką, ponieważ tą lokomotywę znam jeszcze z dawnych lat, gdy prowadziła pociągi na Podsudeckiej i jest związana z początkami mojego kolejowego hobby. Z pierwszego wagonu wysiada mężczyzna z kobietą i udają się w kierunku końca peronu. Gdy są już dość daleko, z wagonu wyskakuje kierpoć i wymachując portfelem mężczyzny krzyczy: "Chyba coś zostawiłeś!". :P Suczka oblatuje składzik, co oczywiście uwieczniam na fotkach. Fotki z Ełku:


Gdy nadchodzi godzina odjazdu, z megafonu oprócz zapowiedzi rozlega się również komenda "Proszę wsiadać!". Niedługo po ruszeniu z Ełku kontrola biletów. Prędkość na tym odcinku nie najgorsza. Z frekwencją nie jest już tak różowo, bo prywatnych przedziałów nie brakuje. W Olecku wysiada grupa osób, a sunia ponownie musi oblecieć skład. I dobrze, bo ja mogę zrobić fotki. :P :


Na wyjeździe z Olecka cykam jeszcze nastawnię:


Teraz jadę odcinkiem, który można zaliczyć pociągiem pasażerskim tylko do końca tego miesiąca. Ulokowałem się w ostatnim wagonie, co daje możliwość cykania fotek na łukach, których nie brakuje:


Stację Raczki mijamy bez zatrzymania, chociaż kiedyś postój tu był. Widocznie spółka uznała, że ta stacja jest za mało prestiżowa:


Trasa prowadzi w większości przez odludzia, prędkość też nie najlepsza (43 km w prawie 1,5 godziny), trudno więc się dziwić, że nie ma tu pociągów lokalnych. Ostatnią stacją przed Suwałkami jest Papiernia, zlokalizowana koło zakładów przemysłowych:


Następnie dołączamy się do linii z Białegostoku i przez długi czas jedziemy równolegle z nią. Przed samą stacją (która jest czołowa) dołącza się jeszcze linia z Trakiszek i wjeżdżamy na stację, gdzie mój TLK kończy bieg. Resztki światła dziennego pozwalają wykonać ostatnie zdjęcia tego dnia:


Moje zdziwienie jest ogromne, gdy w holu dworca zastaję czynną o tej porze prestiżową kasę. A potem dziwy, że spółeczeńka przynosi straty. Interesujący jest też też rozkład jazdy, na którym żenującą ilość 5 pociągów ( + 6 sezonowy) rozpisano tak, że optycznie wygląda, że pociągów jest więcej:


Przed budynkiem dworca jakaś pani prosi mnie o możliwość skorzystania z telefonu komórkowego, gdyż nikt po nią nie przyjechał i nie wie co zrobić, a nie ma kasy na swoim telefonie. W takim sytuacjach raczej nie odmawiam, bo nigdy nie wiadomo czy sam kiedyś nie znajdę się w takiej potrzebie. Na szczęście okazuje się, że osoba, która miała panią odebrać przyjedzie tylko się spóźni. Zjawia się niedługo po wykonaniu telefonu. Niestety z Suwałk nie ma nocnych pociągów, więc zmuszony jestem skorzystać z nocnego autobusu. Mógłbym zanocować w Suwałkach i wracać jutro, ale korzystając z autobusu, będę mógł jeszcze zaliczyć kilka kawałków na Mazowszu, więc uznałem że warto się poświęcić. Udaję się więc drogą idącą w tym samym kierunku co koniec torów, która doprowadza mnie do skrzyżowania. Po drugiej stronie jest McDonald, więc wstępuje do niego coś przegryźć, a następnie udaję się na dworzec PKS. Nocny autobus do Wrocławia przez Warszawę już przygotowuje się do podstawienia. Kurs ten obsługują na przemian PKS Suwałki i wrocławski POLBUS. Dzisiaj jedzie POLBUS. Niestety pierwszeństwo wsiadania mają ludzie z biletami kupionymi w kasie, więc o tylnej kanapie mogę zapomnieć. Z Suwałk wyruszamy ze średnią frekwencją. Kolejni pasażerowie dosiadają w Augustowie i Ełku, gdzie mamy pierwszą przerwę. Od Ełku niestety muszę dzielić swoją dwójkę z drugim pasażerem, więc o położeniu się można zapomnieć. Kolejne przystanki to Grajewo, Łomża i Ostrołęka. Druga przerwa to stacja benzynowa gdzieś między Łomżą a Ostrołęką. Próbuję spać, ale jak nie można nawet porządnie wyprostować nóg to niezbyt się to udaje. Półprzytomny dostrzegam przez okno takie miejscowości jak Serock i Pułtusk, co świadczy o tym, że jesteśmy już blisko stolicy. Po wjeździe do Warszawy kolejna przerwa na stacji benzynowej. Sprzedawca zapytany co to za część miasta odpowiada, że Tarchomin. Aż tak dobrze stolicy nie znam, więc nic mi to nie mówi. W końcu ok. 2:30 czyli przed czasem zajeżdżamy przed Dworzec Centralny, gdzie wraz z grupką osób wysiadam. Jestem niezmiernie uradowany, że wreszcie koniec tej podróży, która tylko mnie utwierdziła w przekonaniu, że jazda autokarem na takie odległości to masochizm (a byli ludzie, którzy jechali z Suwałk do samego Wrocławia). Mam nadzieję, że rzadko będzie konieczność korzystania z tego środka transportu. Podziemny labirynt korytarzy pod dworcem centralnym kompletnie pusty, więc dość szybko przechodzę do peronów. Muszę teraz przekiblować gdzieś do momentu gdy zaczną jeździć poranne pociągi. Niestety ławki na peronach wszystkie co do jednej okupowane przez śpiących żuli, więc pozostaje mi usiąść na posadzce peronu. Ok. 4:00 zjawia się pierwszy pociąg, TLK z Zakopanego do Gdyni (dawny MONCIAK-KRUPÓWKI), który ma tu długi postój. Mimo wczesnej pory wysiada z niego sporo osób. Gorzej mają ci, którzy chcą wsiadać, bo jak zwykle jest on zawalony w pierony, mimo długiego składu. Zostaje on również zapowiedziany przez zaspaną megafonistkę. Ja rozumiem, że podczas zapowiedzi, szczególnie o 4 rano, nie trzeba wymieniać wszystkich stacji pośrednich niczym automat w Bohumínie przy zapowiedzi EXCELSIORA, ale zapowiedź "Pociąg TLK do Gdyni przez Gdańsk" to już szczyt lenistwa. :P No chyba, że to po prostu taki typ megafonistki, powściągliwy w stacjach pośrednich. Kolejnym pociągiem, który zjawia się na Centralnym jest KASZTAN z Berlina do Kijowa. Tutaj pani megafonistka chyba wróciła do spania, ponieważ zapowiedzi nie było żadnej, nie pojawił się również na pragotronie peronowym. Dopiero gdy już trochę postał w peronach i miał odjeżdżać, pani się obudziła. :) W międzyczasie z dworca Śródmieście zaczęły odjeżdżać pierwsze pociągi. Stwierdzam więc, że czas udać się do hali głównej zakupić strefówkę. Są tu tylko kasy PKP IC. Słyszałem już wiele opowieści o kupowaniu biletów na Centralnym, mój zakup strefówki tylko potwierdził, że kasjerki na tej stacji są naprawdę wyjątkowo tępe. Czy naprawdę tak trudno po prostu wystawić bilet taki o jaki prosi podróżny ? Prestiżowa kasjerka gdy proszę o strefówkę pyta jakim pociągiem jadę (co nie powinno ją interesować bo potrzebna jest tylko godzina, od której bilet ma być ważny), a gdy jej mówię to stwierdza, że skoro jadę ze Śródmieścia to bilet powinienem nabyć na Śródmieściu, bo nie wolno tak kupować. Co za bzdura !!! W końcu z łaską wystawia mi mój bilet. Pierwsza w planie jest linia otwocka, więc muszę jeszcze dokupić bilet na odcinek wykraczający poza obszar ważności strefówki czyli Celestynów-Pilawa. Stwierdzam, że z nadmiarem prestiżu nie można przesadzać, więc te bilety postanawiam nabyć na dworcu Śródmieście. Najpierw w kasie na peronie dla kierunku zachodniego proszę o bilet Pilawa-Celestynów z odpowiednią godziną. Kasjerka pozostawia jednak w terminalu aktualną godzinę i zaczyna drukować bilet, na co oczywiście od razu reaguję. Okazuje się jednak, że kasjerka po wydrukowaniu biletu wpisuje długopisem na odwrocie adnotację "Wyjazd w ciągu 1 godziny od..." i potwierdza pieczątką. Drugi bilet (Celestynów-Pilawa) zakupuję po drugiej stronie dworca. Tym razem otrzymuję paragon, a żadnej adnotacji z godziną kasjerka nie wpisuje. Co kasa to obyczaj... Mam jeszcze chwilę czasu, więc przyglądam się przejeżdżającym pociągom. Zjawia się między innymi Flirt. Na oknach tak gruba warstwa brązowego brudu, że widać to z daleka. Nie wiem co oni robią z tymi składami. Jako mój pociąg do Dęblina przyjeżdża zmodernizowany pojedynczy kibel i tutaj również to samo. Na szczęście udaje się znaleźć jeden człon, gdzie da się normalnie patrzeć przez okna. Pasażerów niedużo, bo jadę w przeciwpotoku. Siedzenia spotowe, ale oczywiście w barwach KM:


Trasa to w sumie nic ciekawego, więc momentami tłucze mnie spanie, ale staram się w miarę trzymać. W Pilawie mam 10 minut czasu do pociągu powrotnego, co pozwala na rozejrzenie się po stacji. Budynek dworca bardzo niepozorny, w środku dodatkowo śmiesznie małe okienka kasowe. Fotki z Pilawy:


Jako pociąg do Warszawy przyjeżdża dwukibel, jednak udaje mi się znaleźć tylko miejsce tyłem do jazdy i nie po tej stronie, którą chciałem. Na wielu stacjach na tej trasie kasy biletowe mieszczą się w kontenerach. W Celestynowie wyprzedza nas TLK. Wysiadam w Warszawie Wschodniej:


Rozpoczął się już remont, więc odprawa podróżnych odbywa się w kontenerach obok budynku dworca. Kontenery wyłącznie prestiżowe, więc cały drżę na myśl, że za chwilę będę w nich kupować bilet na przyczynę złej kondycji spółki PKP IC czyli na pociąg InterRegio i to jeszcze kombinowany z Regio Kartą. Miłe zaskoczenie, bo zakupuję bez najmniejszych problemów, kasjerka pyta jedynie którym pociągiem jadę. Teraz udaję się na dworzec Warszawa Wileńska, na którym jeszcze nigdy nie byłem, żeby go obejrzeć oraz zaliczyć brakujący mi odcinek linii białostockiej tj. Warszawa Wileńska - Zielonka. Dworzec ten mieści się w galerii handlowej, na jednym z jej poziomów i posiada 2 perony. Jest oczywiście również hol z kasami oraz pragotrony na peronach i w holu. Wykonuję fotki:


Gdy zbliża się godzina odjazdu najbliższego kibla, zajmuję w nim miejsce. Tutaj siedzenia również spotowe, ale dodatkowo ze skórzanymi zagłówkami:


Jazda do Zielonki jest krótka, po drodze mamy postój w Ząbkach. Trafił się również renomiarz kontrolujący bilety. W Zielonce wysiadka i szybkie fotki, bo na horyzoncie już widać pociąg powrotny:


Renomiarz również przesiadł się do pociągu powrotnego, w którym rozpoczął kontrolę. Gdy zobaczył mnie ponownie trochę zgłupiał. :P :D Po powrocie na wileniaka jeszcze trochę fotek:


Do zaliczenia został mi jeszcze odcinek Warszawa Wola - Warszawa Praga, więc udaję się ponownie na dworzec wschodni. Budynek dworca podmiejskiego, w którym jeszcze niedawno czekaliśmy z mamą podczas powrotu znad morza, jest już w rozbiórce:


Wsiadam w pierwszy pociąg podmiejski, jaki odjeżdża w kierunku zachodnim. Trafiły się Skierniewice:


Po przyjeździe na zachodni słyszę, że podróżnych oczekujących na jakiś pociąg lokalny przeganiają na peron 6. Najpierw udaję się na przystanek Warszawa Wola, żeby sprawdzić o której odjeżdża najbliższy pociąg. Szczęśliwie będzie za 15 minut, więc powracam na dworzec zachodni, aby zakupić nową strefówkę (bo czas starej dobiegł już końca) a następnie ponownie na Warszawę Wolę. Kibelek właśnie się podstawił. Z torów przy peronie jest czynny tylko jeden. Fotki:


Tym razem trafił się kibelek z siedzeniami niespotowymi oraz z wyświetlaczami wewnętrznymi:


Takich doznań jak zaraz po odjeździe z Warszawy Woli nie przeżyłem jeszcze nigdy. Kibel toczy się 10 km/h albo jeszcze mniej, bez pracy silników. Od czasu do czasu przez 2-3 sekundy jedzie na oporach, tylko po to, żeby nie stanąć całkiem tylko móc toczyć się dalej. Linia z Sanoka do Chyrowa to KDP w porównaniu z tym. Bliżej Warszawy Gdańskiej jest już nieco lepiej, ale też bez rewelacji. Wspomniana Warszawa Gdańska przechodzi remont, więc jest mocno rozkopana. Nasz postój wydłuża się, od ludzi dowiaduję się jednak, że jest to planowe. W międzyczasie zjawia się kibelek KM w przeciwnym kierunku. W końcu po blisko 30 minutach postoju ruszamy dalej. Przejeżdżamy przez Most Gdański, a następnie zatrzymujemy się przy zmodernizowanym już przystanku Warszawa ZOO. Następnie dołączamy się do linii z Warszawy Wschodniej i wjeżdżamy na również już zmodernizowaną stację Warszawa Praga gdzie wysiadam:


Po drugiej stronie peronu stoi gotowy do odjazdu pociąg SKM do Warszawy Gdańskiej, ale nie mogę nim jechać na mojej strefówce, więc przepuszczam go. Okazuje się jednak, że najbliższy kibel KM będzie zbyt późno dla mnie, więc postanawiam przedostać się do stacji Warszawa Wschodnia. Ze stacji należy dojść do głównej drogi, gdzie można wsiąść w tramwaj. Czasu jednak mam dużo, więc postanawiam przejść się pieszo. Od czasu do czasu pytam tubylców czy dobrze idę. Warszawiacy jednak są wygodni, bo każda osoba pytana o drogę do dworca wschodniego, zamiast udzielić mi informacji próbowała wsadzić mnie w tramwaj. :) W końcu docieram najpierw do dworca wileńskiego, a następnie do wschodniego. Udaję się na peron 4 gdzie stoi już mój InterRegio ZEMES do Katowic, którym jest zmodernizowany kibelek z najbardziej lubianą przeze mnie odmianą spotowych siedzeń. Fotki:


Ze wschodniego pociąg rusza dość pustawy. Miny ludzi na Centralnym gdy wjeżdża - bezcenne. :P W Warszawie Zachodniej jeden pan, gdy zobaczył jaki skład przyjechał był bardzo oburzony: "Ja mam tym jechać do Katowic ? Matko Boska !!!". :D Niestety faktycznie frekwencja, nawet po wyjeździe z Warszawy Zachodniej nie jest dobra, każdy może mieć prywatną czwórkę. Na CMK kibelek pruje ile się da, co powoduje doznania w postaci nieustannego kołysania się na prawo i lewo. :P Czasami zjeżdżamy na tor dodatkowy, żeby mógł nas wyprzedzić pociąg prestiżowy. We Włoszczowej Północnej wsiada kilka osób. W Zawierciu część osób na peronie bierze nasz pociąg za osobówkę. Podróż kończy się na peronie 2 dworca w Katowicach:


Niestety IR ŚLĄZAK do Legnicy pojechał planowo, więc nici ze złapania wcześniejszej osobówki do KK w Gliwicach. Kontynuuję więc podróż najbliższą osobówką do Gliwic. Oczywiście nie obyło się bez bzdur na pragotronie:


W Gliwicach muszę przekiblować ponad godzinę. W końcu doczekuję mojej ostatniej osobówki, którą jadę do Kędzierzyna i tak kończy się ten wyjazd.