Górski wyjazd

DZIEŃ 1 - 16.08.2010.

Kędzierzyn - Gliwice - Kraków - Tarnów - Ptaszkowa

Bilet:

Relacja:

Pierwotnie nie planowałem pisać relacji z tego wyjazdu, gdyż nic na nim nie zaliczałem. Ale jako, że podróż nie obyła się bez perturbacji, stwierdziłem że jednak napiszę kilka słów. Na ostatni tydzień sierpnia zaplanowany został wyjazd w celu odwiedzenia rodziny w rejonach Nowego Sącza. Niestety musiał zostać przyspieszony ze względu na nagłą śmierć bliskiej osoby, właśnie stamtąd i tym samym stał się wyjazdem na pogrzeb. Podróż rozpoczyna się w południe... Plan zakłada dotarcie do Krakowa pociągami regio z przesiadkami w Gliwicach i Katowicach, a następnie jazdę DUNAJCEM. Regio do Gliwic ma 10 minut opóźnienia, ale jest to planowa zmiana i nie zagraża przesiadce w Gliwicach. Niestety gdy dojeżdżamy do Sławięcic nasz postój się wydłuża. Okazuje się, że przyczyną jest jednotor. Przy kontroli zgłaszam więc przesiadkę, na co dostaję odpowiedź, że powinni trzymać bo dużo osób się przesiada. Do Gliwic wjeżdżamy 2 minuty po planowym odjeździe Częstochowy. Niestety już z pociągu zobaczyłem, że nic na nas nie czeka... Pozdrawiam dyspozytora z Katowic. No ale tragedii nie ma, bo niedługo pojedzie IR WIELKOPOLANIN, którym również można złapać DUNAJEC w Krakowie. Nie mam jednak zamiaru płacić za kaprysy dyspozytora, więc udaję się z naszymi biletami do kasy i przedstawiam sytuację, oczywiście zaczynam grzecznie i bez pretensji. Z kasy zostaję odesłany do pomieszczenia starszego kasjera, gdzie również mówię czego chcę. Starsza kasjerka po zapoznaniu się z sytuacją dzwoni do Katowic i załatwia zgodę na przejazd IR bez dopłaty, nie obyło się jednak bez ściemy, że DUNAJEC to ostatni pociąg w dobie, którym mogę dojechać do Ptaszkowej. Niestety humory pogarszają nam się ponownie, gdy WIELKOPOLANINOWI zostaje zapowiedziane opóźnienie. Najpierw 20 minut, więc jeszcze nic się nie dzieje, ale później się zwiększa. W końcu przyjeżdża i oczywiście jest zawalony. Ludzie zgłaszają kierowniczce skomunikowania w Katowicach, na co od razu dostają odpowiedź, że nie ma szans na trzymanie z powodu remontów. W Zabrzu jakaś Japonka pyta kierpociowej czy ma dobry bilet na ten pociąg. Kierpociowa tłumaczy jej, że nie ale oczywiście nie mogą się porozumieć, w efekcie zdezorientowana Japonka zostaje na peronie. Za Katowicami zaczyna psuć się pogoda, nadciągają ciemne chmury. W Trzebinii jest przez nie tak ciemno, że na stacji pozapalały się światła, normalnie jakby było po zachodzie Słońca. Niedługo później zaczyna się nawałnica. Leje tak mocno, że przez okno nie widać nic. Kilkukrotnie stajemy na semaforach, więc o DUNAJCU dawno możemy zapomnieć. Na szczęście jest jeszcze osobówka, którą mijamy wjeżdżając do Krakowa Głównego. Niedługo później zostaje podstawiona. Skład to EN71, siedzenia wygodne, futerkowe:


Na suficie natomiast głośniki, pierwszy raz widzę coś takiego:


Ruszamy punktualnie, nie czekając na skomunikowanie z osobówką z Katowic. Jedziemy dalej w silnej burzy i ulewie. W Podłężu po wymianie pasażerów nasz kibelek zamyka drzwi i nie rusza. Postój przedłuża się. Po jakimś czasie dociera do nas informacja, że nie ma napięcia w sieci, prawdopodobnie z powodu uderzenia pioruna. Tak więc stoimy i nie wiadomo kiedy ruszymy. W końcu po dłuższym czasie napięcie wraca i możemy pojechać mając jakąś godzinę w plecy. Tak więc praktycznie od Tarnowa jedziemy już po ciemku. Podróż kończy się w Ptaszkowej, gdzie na zakończenie tego ciekawego dnia popsuły się jeszcze drzwi i trzeba było otwierać je ręcznie (mimo że w Grybowie wszystko było jeszcze ok :P ). Kierpoć przechodzi przez skład i sprawdza czy wysiedli wszyscy, którzy mieli tu wysiadać. Światła na peronie już wygaszone, więc ze stacji trzeba wydostać się po omacku.


DZIEŃ 2 - 17.08.2010.

Żadnych wydarzeń związanych z koleją i komunikacją.


DZIEŃ 3 - 18.08.2010.

Ptaszkowa - Nowy Sącz - Krasne Potockie - Ptaszkowa

Bilety:

Relacja:

Dzisiejszy dzień to odwiedziny rodziny w Krasnym Potockim (koło Chomranic i Męciny na trasie Nowy Sącz - Chabówka). Niestety odkąd MPK Nowy Sącz zlikwidowało linię 21 do Chomranic, można tam dostać się tylko busem. Najpierw jednak musimy dojechać z Ptaszkowej do Nowego Sącza. Z powodu KKA na odcinku Nowy Sącz - Krynica wczesnoporanna osobówka (przed 5:00 z Ptaszkowej) ma zmianę czasową i kursuje teraz po 10:00, więc skorzystaliśmy z tego i pojechaliśmy nią. Przy kupnie biletów kasjerka sama zaproponowała, że korzystniej będzie wziąć "Połączenie w dobrej cenie" ze Stróż niż zwykły bilet z Ptaszkowej. Jako, że pociąg jedzie tylko w relacji Stróże-Nowy Sącz to prawie nikt nim nie jedzie. W Nowym Sączu najpierw zakupuję na dworcu bilety na piątkowy powrót do domu. Z rozpędu zapomniałem powiedzieć, że mają być od Ptaszkowej, ale na szczęście cena nie zmienia się. Postanawiamy podjechać na rynek, więc wsiadamy w pierwszy autobus jaki się napatoczył (7 jeśli dobrze pamiętam). Po spędzeniu czasu na rynku udajemy się na Bulwar Narwiku żeby odszukać przystanek naszego busa. Są 2 więc nie wiemy czy stoimy na dobrym, bo w sumie na żadnym nie ma rozkładu przewoźnika, którym mieliśmy jechać. Podczas oczekiwania dociera do mnie informacja o wykolejeniu się flirta na Mąkołowcu. W końcu podjeżdża przewoźnik o bardzo kreatywnej nazwie "Regularny transport busem". Bilet został wystawiony do Chomranic, jednak w praktyce wysiadamy na nieoficjalnym przystanku, w miejscu gdzie od głównej drogi odgałęzia się droga do Krasnego Potockiego, na tzw. Podkraśniu, gdzie czeka na nas transport samochodowy do górnych partii wsi. Spędzamy tam resztę dnia, a następnie już samochodem powracamy do Ptaszkowej.


DZIEŃ 4 - 19.08.2010.

Ptaszkowa - Gorlice - Ptaszkowa

Bilet:

Relacja:

Dzisiejszy dzień to również odwiedzanie rodziny, tyle że w Gorlicach. Z wydarzeń komunikacyjnych należy odnotować tylko przejazd autobusem firmy VOYAGER z Ptaszkowej do Gorlic, podczas którego nie wydarzyło się nic ciekawego. Powrót do Ptaszkowej nastąpił samochodem.


DZIEŃ 5 - 20.08.2010.

Ptaszkowa - Tarnów - Kraków - Sucha Beskidzka - Żywiec - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Do Kędzierzyna postanawiam, tak jak było to wcześniej planowane, powrócić okrężną drogą i przypomnieć sobie linię Sucha Beskidzka - Żywiec. Wyruszamy DUNAJCEM z Ptaszkowej, ja jednak odłączę się od Rodziców w Tarnowie, bo dopłacając zawrotną kwotę 88 groszy jest możliwość przesiadki na RE WOŚP, tak więc nie odmówię sobie przejażdżki nowoczesnymi wagonami PR z bezprzewodowym Internetem. Podróż do Tarnowa upływa bez żadnych problemów. Gdy wolno wtaczamy się na stację, po sąsiednim torze mija nas WOŚP. Po doczłapaniu się w perony szybka przesiadka. Pociąg pełniutki, więc znalezienie miejsca siedzącego nie jest łatwe. Musiałem się zadowolić miejscem tyłem do jazdy. Oczywiście nie odmówiłem sobie przetestowania bezprzewodowego Internetu. W wagonach są wyświetlacze informujące o aktualnej prędkości pociągu oraz reklamujące oferty PR:


A sam wagon oczywiście o wysokim standardzie:


Z pociągu wysiadam w Krakowie Płaszowie i oczywiście najpierw wykonuję jego fotki. Przy sąsiednim peronie stoi TLK ORANGE KINO LETNIE z Gdyni do Zakopanego. Nie mogłem sobie odmówić zajrzenia do wagonu kinowego. Okazał się on zwyczajną bezprzedziałówką, bogatszą jedynie o monitory do wyświetlania filmów oraz zaklejone okna. Na stacji zjawia się też regio z Oświęcimia do Wieliczki Rynek. Na kiblu reklama "Połączenia w dobrej cenie" wraz z podanymi cenami biletów. Fotki z Krakowa Płaszowa:


Następnie ponownie DUNAJCEM podjeżdżam do Krakowa Głównego. Kupuję Rodzicom Fioletowe do Kędzierzyna i wsadzam ich w dawnego SŁOWIŃCA, a następnie udaję się na rynek. Po powrocie na dworzec udaję się na peron 1 i oczekuję na podstawienie JANOSIKA do Zakopanego. W międzyczasie ze stacji odjeżdzają TATRY do Zakopanego, natomiast IR GUBAŁÓWKA, również udający się do tej samej stacji ma zapowiedziane opóźnienie, które się powiększa (powinien odjechać chwilę przed nami). W moim kiblu dzikich tłumów nie ma, ale pusty też nie jest. W Krakowie Płaszowie zmiana czoła i wjeżdżamy na Zakopiankę. Mimo, że nie mieliśmy żadnych nieplanowanych postojów to w Suchej meldujemy się +10, być może spadła prędkość na jakimś odcinku. Kibelek zmienia czoło i udaje się do Zakopanego. Niedługo później na stacji zjawia się mocno opóźniony IR GUBAŁÓWKA, który po zmianie czoła również udaje się do Zakopanego. Mam dużo czasu, więc udaję się na spacerek do rynku. Podczas pobytu tam dwukrotnie focę na przejeździe kibel z Zakopanego do Krakowa. Gdy powracam na stację kibelek do Żywca już rozpoczyna manewry, aby podstawić się przy peronie 1. Fotki z Suchej Beskidzkiej:


Kibelek do Żywca to kibelek deluxe:


Oczekujemy jeszcze na opóźnioną osobówkę z Krakowa, która przyjeżdża kol. Michał (RTX), który potowarzyszy mi do Katowic. Natomiast jako osobówka z Zakopanego do Krakowa zjawia się Pociąg Papieski:


Pasażerowie z tych osobówek zasilili frekwencję w naszym pociągu, więc gdy ruszamy z Suchej jest ona bardzo przyzwoita. Większość pasażerów to oczywiście turyści, jest też kilku rowerzystów. Aktualnie na tej trasie pociąg którym jedziemy jest jednym z dwóch, na którym nie ma KKA (z racji, że planowo obsługiwany jest kiblem). Swoją drogą szwendając się po suskim dworcu widziałem w kiblowni pełno jednostek. No ale dla PR Kraków widocznie zbyt trudne jest wydelegowanie jednej z nich do obsługi tej trasy, lepiej uruchomić gumobus... Trasa jest bardzo widokowa, a spacerowa prędkość z jednej strony sprzyja podziwianiu tych widoków, z drugiej stawia pod znakiem zapytania sens uruchamiania większej ilości pociągów na tej trasie (np. do dojazdów do pracy czy szkoły). W Żywcu kibelek zmienia czoło i zaraz będzie powracać do Suchej:


My mamy ok. godziny czasu, więc udajemy się do knajpki znajdującej się naprzeciwko dworca:


Jakiś dziadziuś próbuje wysępić od nas parę złotych na piwo, ale dostaje figę z makiem. Po powrocie na dworzec bardzo niemiła niespodzianka: SKALNICA ma wypisane +60. Myślałem, że 40 minut na przesiadkę w Katowicach wystarczy spokojnie a tu taki zonk. Udajemy się więc na peron i czekamy. W międzyczasie odjeżdża osobówka do Zwardonia. Po jakimś czasie automat zapowiada wjazd... osobówki z Żywca do Zwardonia. Pewnie osoba obsługująca zapowiedzi omyłkowo puściła zapowiedź nie na tej stacji co trzeba. :P Po jakimś czasie opóźnienie na klapkach zmniejsza się z +60 do +40. Pojawia się nadzieja, że może z Katowic do Kędzierzyna uda się jednak pojechać pociągiem dla plebsu a nie prestiżowym. :) SKALNICA przyjeżdża +40, zajmujemy miejsca w 1 klasie, która oczywiście jedzie jako 2. Gdzieś między Żywcem a Bielskiem z racji jednotoru dorzucamy parę minutek opóźnienia. Za Pszczyną udaję się do kierpocia zgłosić przesiadkę. Mam jednak przyjść za Mąkołowcem, bo wszystko okaże się dopiero jak przejedziemy miejsce wykolejenia flirta i czy przypadkiem nie puszczą nas przez Murcki. Tak więc za Mąkołowcem udaję się ponownie do służbówki. Kierpoć w mojej obecności wykonuje telefon prosząc o przytrzymanie pociągów do Gliwic oraz Częstochowy, mówiąc że podróżni mają jeszcze dalej skomunikowania na ostatnie połączenia w dobie. Jaka tym razem będzie decyzja boga ds. skomunikowań ? Odpowiedź dyspozytorki pozytywna. Pożyjemy zobaczymy, w Katowicach wszystko możliwe. W Ligocie żegnam się z Michałem, a niedługo później w błyskawicznym tempie przesiadam się na faktycznie oczekujący kibel do Gliwic. Wraz ze mną przybiega do tego kibla również grupa młodzieży z tobołami. Jazda do Kędzierzyna z przesiadką w Gliwicach to już nic nadzwyczajnego i po 22:00 jestem w domu. A następnego dnia rano wyruszam na imprezę do Racławic Śląskich, więc trzeba się wyspać. :)