Czeska dwudniówka nr 5
18-21.09.2008.

Kędzierzyn - Racibórz - Wodzisław Śląski - Bohumín - Brno - Studenec - Velké Meziříčí - Křižanov - Tišnov - Nové Město na Moravě - Žďár nad Sázavou - Havlíčkův Brod - Světlá nad Sázavou - Čerčany - Praha - Pardubice - Brno - Břeclav - Hrušovany nad Jevišovkou - Hevlín - Hrušovany nad Jevišovkou - Břeclav - Lednice - Břeclav - Brno-Horní Heršpice - Moravské Bránice - Oslavany - Moravské Bránice - Hrušovany nad Jevišovkou - Znojmo - Moravské Budějovice - Jemnice - Moravské Budějovice - Okříšky - Brno - Bohumín - Wodzisław Śląski - Pszów - Rybnik - Kędzierzyn

Bilety:

Relacja:

Czas na kolejną wizytę w Czechach. Wyjazd zatytułowałem dwudniówką, ale trzeba doliczyć jeszcze dojazd z i do domu. Tym razem celem były odcinki, nad którymi wisiała groźba wycięcia, a których nie miałem jeszcze zaliczonych. Wyjazd rozpoczyna się 18.09. w pociągu Kędzierzyn-Chałupki o 17:07. Plan zakłada dojazd nim do Krzyżanowic, skąd ma mnie odebrać kol. Semaforek. Do Raciborza wszystko odbywało się bez problemu. W Raciborzu okazało się, że będziemy czekać na skomunikowany z nami pociąg z Katowic, który z powodu remontów na trasie Katowice-Rybnik jeździ później. Dziś jednak zapowiedziano mu 90 minut opóźnienia od zmienionej już godziny przyjazdu. Po konsultacji z kierpociem okazało się, że mimo wszystko będziemy na niego czekać ! Postanowiłem zrezygnować z podróży tym pociągiem, bo nie warto tyle czekać dla podjechania dwóch stacji. Olałem też 95 groszy i nie zwracałem biletu. Kol. Semaforek przyjechał po mnie do Raciborza. Najpierw udaliśmy się do Wodzisławia Śląskiego, aby w Bibliotece Miejskiej obejrzeć wystawę jego fotografii kolejowych zatytułowaną "Koleją na wakacje". Później małe zakupy i nocleg w jego domu. Właściwie nie był to nocleg tylko krótka drzemka, ponieważ pobudka nastąpiła o 3:00, po to aby pół godziny później wyruszyć samochodem do Bohumína. Najpierw zakup bilecików. Jako, że mój był deczko zakręcony musiałem chwilę dyskutować z trochę nerwową kasjerką, co spowodowało utworzenie się kolejki do kasy. Następnie udajemy się na peron 1 gdzie podstawiony jest już nasz ROŽMBERK do Pilzna. Na ślepym torze nocuje sobie polski kibelek, który rano pojedzie do Katowic. Przed zajęciem miejsca w składzie fotki obu pociągów oraz tablicy kierunkowej:


Znajdujemy sobie prywatny przedział i kładziemy się. Trasa jest mi znana, więc mogę spać aż do Brna. Meldujemy się tam o 7:01. Teraz rozdzielamy się z kol. Semaforkiem, który dokonuje błyskawicznej przesiadki przez tory na kibelek do Vranovic (bo jedzie zaliczyć Pohořelice), ja natomiast mam chwilę czasu, więc szwendam się po dworcu. Rychlik, którym przyjechaliśmy zmienia czoło i loka na okularnika, aby skierować się na trasę Brno-Jihlava, gdzie ja również się udam, ale osobówką, bo tam gdzie wysiadam rychliki nie zatrzymują się. Wykonałem kilka fotek:


Moja osobówka odjeżdża ze ślepych torów, więc trzeba tam podreptać. Prowadzi ją również okularnik. Odjazd punktualny. Trasę zaliczałem w zeszłoroczne wakacje, więc teraz tylko sobie ją przypominam. Wysiadam na stacyjce Studenec, gdzie mój vlak zjawił się jako pierwszy. Chwilę później przyjeżdża motoraczek, który będzie powracać do Velkého Meziříčí wraz ze mną na pokładzie. Jako ostatnia przyjeżdża osobówka do Brna:


Kręcę odjazd osobówki, którą przyjechałem, filmik jednak psuje mi kolejarz, który w połowie ładuje się w sam środek kadru drapiąc się po głowie. Zajmuję miejsce w motoraczku i jako ostatni ruszamy. Zaraz po wyjeździe ze stacji odbijamy w prawo od linii do Jihlavy. W pociągu nie ma konduktora, bilety sprzedaje mechanik na stacjach. Wymiana podróżnych raczej niewielka. Velké Meziříčí jest nieco większą miejscowością, nad którą góruje okazały most drogowy. W centrum znajduje się przystanek Velké Meziříčí zastávka, natomiast główna stacja Velké Meziříčí jest położona troszkę na uboczu. Mój pociąg kończy tu bieg i mam godzinę czasu. Hol dworca ciemny i ponury. Najpierw sesja zdjęciowa:


Po obfoceniu dworca udaję się do miasta. Całkiem ładna starówka z ryneczkiem. Gdy zbliża się godzina odjazdu powracam na dworzec i oczekuję motoraka, który przyjedzie z przystanku w centrum. Zaraz po wyjeździe przejeżdżamy po ładnym wysokim wiadukcie. Ten odcinek jest krótki, więc dość szybko meldujemy się na końcowej stacji Křižanov. Ciekawostką jest, że zarówno początek jak i koniec linii Křižanov - Studenec, to stacje, na których zatrzymują się tylko osobówki. Moim zdaniem jest to utrudnienie dojazdu do Velkého Meziříčí z dalszych rejonów Czech. Křižanov jest stacją większą niż się spodziewałem - 3 perony i budynek, który jest jednocześnie chyba blokiem mieszkalnym:


Czasu jest akurat na wykonanie fotek, a następnie przybywa osobówka w kierunku Brna. Ten odcinek też sobie tylko przypominam. Bardzo przyjemnie jedzie się tunelami i po wysokich wiaduktach, trasa jest godna polecenia. Tym pociągiem dojeżdżam do Tišnova, gdzie mam szybką przesiadkę na trójczłonową RegioNovę do Žďáru nad Sázavou przez Nové Město na Moravě, przy której oczekuje już kol. Semaforek:


Muszę przyznać, że ta trasa trochę mnie zawiodła. Spodziewałem się klimatów podobnych jak na zelektryfikowanej magistrali albo i lepszych, a okazała się ona zwyczajną polno-leśną linią bez licznych wysokich wiaduktów czy tuneli. Jak na razie przy dotychczasowych kontrolach nie było żadnych ciekawych reakcji na mój zagmatwany bilet. Na jednym z krzyżowań okazuje się, że nie jesteśmy jedynymi MK w tym pociągu. :) Po blisko 2-godzinnej jeździe meldujemy się na stacji Žďár nad Sázavou. Zaczyna się czas powrotów ze szkół, więc w budynku dworca oraz na połączonym z nim dworcu autobusowym pełno uczniów:


Po krótkim zwiedzeniu stacji udajemy się na peron gdzie wjeżdża rychlik Brno - Praga. Jakimś cudem udaje nam się znaleźć prywatny przedział. Pierwszym postojem jest stacja Přibyslav ze zmodernizowanym peronem:


Po krótkim postoju udajemy się w dalszą drogę. Przed samą stacją Havlíčkův Brod przejeżdżamy przez tunel. Na tej stacji węzłowej wydłużamy postój z powodu oczekiwania na KKA z Jihlavy, bo odcinek ten jest remontowany:


My wysiadamy na kolejnej stacji, którą jest Světlá nad Sázavou. Teraz będziemy mieć nieco dłuższą przerwę. Czas na sesję zdjęciową:


Odbędziemy teraz unikalną podróż trasą Světlá nad Sázavou - Čerčany:


Jej unikalność polega na tym, że odległość 90 km motoraczek pokonuje w ponad 3 godziny, podczas gdy podróż okrężną drogą przez Kolín i Pragę zajmuje około 2. Będziemy więc prawdopodobnie jedynymi pasażerami jadącymi w pełnej relacji. Zazwyczaj czeskie drużyny są miłe i sympatyczne, tym razem trafiliśmy na wyjątek. Charakterek pani konduktorki ujawnił się już na stacji początkowej gdy niemiłym tonem zapytała po co maszerujemy wzdłuż składu (szliśmy zrobić fotki od przodu). Ruszamy punktualnie. Praktycznie cała trasa wiedzie wzdłuż rzeki Sázavy. Nie stwierdzam, aby prędkość była znacząco niższa niż na innych motoraczkowych lokalkach. Na trasie mamy kilka krzyżowań, między innymi na stacji Zruč nad Sázavou:


Bliżej końca trasy zaczynają się przeboje z drużyną. Kol. Semaforek zawsze na dłuższych postojach wychodzi na fotostopy, tak było i tym razem. Mechanika zaczęło to wkurzać, więc zamykał mu drzwi przed nosem gdy wracał do pociągu po wykonaniu zdjęć. Kompletne przeciwieństwo maszynisty z pociągu Straškov - Slaný, który robił mi prywatne fotostopy, gdy jechałem w maju. Nieco później konduktorka zaczęła prawić nam morały po polsku (!) tak, że słyszał ją cały motorak, a następnie dyskutować z innymi pasażerami na nasz temat, straszyła nawet policją, z czego oczywiście mieliśmy niezły ubaw. Po takich atrakcjach gdy przybyliśmy do stacji docelowej kol. Semaforkowi nie pozostało nic innego jak... pomaszerować na początek składu i zrobić fotkę (mina wychylonego mechanika na niej bezcenna). :P Mamy teraz godzinę czasu, którą spędzamy w poczekalni bo nie ma tu nic ciekawego. W końcu przybywa kibelek, którym udamy się do Pragi. Podczas kontroli konduktor widząc mój bilet stwierdza, że... "ta jízdenka je neplatná". Dopiero zwrócenie mu uwagi na stacje pośrednie powoduje, że kasuje ją patrząc na nas jak na debili. :P Odcinek w większości już zmodernizowany, najfajniejsze wrażenie robi stacja Strančice. W Pradze meldujemy się o 20:49. Mamy teraz kupę czasu, więc udajemy się na miasto na nocne fotki. Po drodze odwiedzamy też dworzec Masarykovo. Na dworzec główny powracamy przed 24:00. Nowe perony prezentują się bardzo ładnie. Remont dworca wciąż trwa. W oczekiwaniu na nasz EN GALILEO GALILEI oraz po jego przyjeździe wykonujemy fotki:


Niestety zapowiada się mało komfortowa podróż. Pociąg ten prowadzi tylko 2 wagony z miejscami do siedzenia, z czego 1,5 jest dziś zarezerwowane dla grupy zorganizowanej. Na szczęście udaje się znaleźć miejsce siedzące, ale konduktor upycha po przedziałach wszystkich, którzy zostali na korytarzu, więc po chwili w przedziale mamy komplet. Nasz przedział jest bardzo międzynarodowy: my - Polacy, jakaś pani jadąca na Słowację oraz parka mówiąca chyba po hiszpańsku. Byli też jacyś Anglicy, ale przenieśli się gdzie indziej. Gdy parka wykładała bagaż na półkę nade mną z niedopiętej torby wyleciała książka i kantem grzbietu uderzyła mnie tuż przy oku. Takie szczęście to tylko ja mam. :-/ W miarę możliwości próbuję spać, ale przy takiej ilości osób w przedziale nie jest to proste. O 4:10 wysiadamy w Břeclavii. Pierwszy raz mam okazję oglądać tą stacje po modernizacji, która jeszcze trwa. Focimy tablicę kierunkową naszego EN, tunel oraz naszą osobówkę, która została podstawiona na ślepy tor:


Zajmujemy w niej miejsce i czekamy na odjazd, który następuje z opóźnieniem z powodu czekania na splecowanego CHOPINA z Polski. Po ruszeniu kontynuujemy drzemkę, trzeba jednak pilnować, żeby nie przespać stacji wysiadania. Na stacji Hrušovany nad Jevišovkou oczekuje już motoraczek do Hevlína, na który się przesiadamy:


Jesteśmy jedynymi pasażerami, ale w sobotę o 6 rano jest to w pełni zrozumiałe. Za oknem jeszcze ciemno, ale w drodze powrotnej będzie można już uznać zaliczenie. Na stacji końcowej mamy czas na wykonanie fotek:


W międzyczasie zaczyna świtać. Mechanik widząc, że będziemy wracać zostawił włączone ogrzewanie w motoraku. O 6:37 wyruszamy w drogę powrotną:


Teraz zaliczamy ten odcinek, a po drodze nawet ktoś wsiada. Po niezbyt długiej jeździe jesteśmy ponownie na stacji Hrušovany nad Jevišovkou. Mamy ponad pół godziny czasu. Stacja jest położona na uboczu, więc w jej pobliżu nie ma nic ciekawego. Skupiamy się zatem na sesji zdjęciowej:


Na jednym z budynków zauważyłem, że stacja dawniej nazywała się chyba Světy Mír. Po obfoceniu wszystkiego powracamy do poczekalni, w której śpi sobie jakiś facet. W końcu przybywa nasza osobówka, która powracamy do Břeclavii zaliczając odcinek. Na stacji Boří les dołącza się linia z Lednic, która za chwilę będę zaliczać. Po przyjeździe do Břeclavii rozdzielamy się. Ja udam się właśnie do Lednic, a kol. Semaforek do Hohenau. Aktualnie na odcinku granicznym kursuje austriacki motorak, a w Hohenau jest przesiadka do właściwego, piętrowego składu. Po odjeździe pociagu do Austrii udaję się na peron ze ślepym torem, na który zostają podstawione pociągi do Znojma oraz mój do Lednic. Jest on obsługiwany historycznym motorakiem M 131.1463 „Hurvínek“:


Na bocznym torze obok stoi wagon doczepny do tego motoraka. Ruszamy punktualnie. Cykam również wnętrze oraz wywieszony w nim rozkład wraz ze skomunikowaniami:


Maksymalna prędkość tego pojazdu to 60 km/h. Ludzi nawet trochę jedzie, przeważają młodzi. Niektórzy mają aparaty i fotografują nasz pociąg, ale niekoniecznie muszą być MK, ponieważ jechali tylko w jedną stronę lub wysiadali po drodze. W tym motoraku nie da się zasnąć podczas jazdy, ponieważ na każdym łuku strasznie rzuca. :P Jest też możliwość, aby poobserwować pracę mechanika w czasie jazdy, a nawet usiąść na chwilę za sterami. Po niezbyt długiej jeździe docieramy do malowniczej stacyjki Lednice. Podoba mi się budynek stacyjny. Jest chwila czasu, więc mogę urządzić sesję zdjęciową:


Ciekawostką są drzewa rosnące na międzytorzu. Podczas postoju mechanik z kierpociem siedzą w części pasażerskiej i wietrzą silnik, co można uczynić poprzez podniesienie jednego z siedzeń. Patrząc na pulpit maszynisty dość ciężko jest uwierzyć, że ten pojazd normalnie jeździ w ruchu planowym:


O 9:53 wyruszamy w drogę powrotną i tą sama trasą powracamy do Břeclavii. Na peronie miał czekać na mnie kol. Semaforek, ale jego pociąg ma w plecy i przyjeżdża dopiero chwilę po mnie. 20 minut czasu wykorzystuję na sesję zdjęciową, na którą załapuje się m.in. budynek dworca, rychlik do Wiednia, modernizowane aktualnie perony oraz nasz EC SOBIESKI do Warszawy z taurusem na czele:


Nasz kolejny pociąg (osobowy rel. Břeclav - Žďár nad Sázavou) jest podstawiony na ślepym torze przy peronie, który jest przedłużeniem 1. Chyba powstał dopiero podczas modernizacji stacji, bo wcześniej nie przypominam go sobie. Nie mamy problemu ze znalezieniem miejsca, bo składy na tej trasie są dość pojemne. Linię znam, więc nie muszę się skupiać na zaliczaniu. Wysiadka następuje na stacji Brno-Horní Heršpice, gdyż na nasz kolejny pociąg nie zdążylibyśmy dojechać do dworca głównego. Stację wcześniej miał nas wyprzedzić EC VINDOBONA z Wiednia do Hamburga, ale nie zjawił się czyli ma w plecy. Krótką przesiadkę wykorzystujemy na fotki:


Budynek dworca chyba nie jest za bardzo przystosowany do obsługi osób niepełnoprawnych, bo wchodzi się do niego po wysokich schodach. Jest też mała szopa. Gdy przyjeżdża nasza osobówka, zajmujemy miejsce w wagonie silnikowym, który jedzie bezpośrednio tam gdzie się udajemy czyli do stacji Oslavany. Na wyjeździe mijamy się z VINDOBONĄ. Początkowo jedziemy kawałkiem linii Brno - Jihlava, żeby za stacją Střelice odbić na południe. Konduktorka widząc, że kol. Semaforek jest zainteresowany fotostopami sama informuje nas o dłuższych postojach, które są nam znane bo mamy wydruk z internetowego rozkładu. Taki dłuższy postój jest na stacji Moravské Bránice, aby odłączyć wagon doczepny. Następnie odbijamy w prawo i zaliczamy kikut Moravské Bránice - Oslavany. Widzimy też, że na linii, którą już niedługo pojedziemy dalej na południe jest okazały wysoki wiadukt:


Odcinek jest krótki a widoczki ładne. Część pociągów nie dojeżdża do ostatniej stacji tylko kończy wcześniej w miejscowości Ivančice. My oczywiście wybraliśmy taki, którym można zaliczyć całą linię. Na jej końcu mamy chwilę czasu, aby wykonać fotki:


Następnie tym samym wagonem silnikowym powracamy do stacji węzłowej Moravské Bránice:


Ze skomunikowaniami na tej stacji nie ma problemu, więc po chwili czekania przybywa nasz kolejny pociąg. Zaraz po odjeździe przejeżdżamy po widzianym wcześniej wiadukcie, z którego rozpościera się piękny widok na okolicę:


Widać, że planowano poprowadzić drugi tor po drugim wiadukcie, jednak chyba zrezygnowano z tego, ponieważ kończy się on po kilkudziesięciu metrach co wygląda dość oryginalnie:


I to był w sumie najfajniejszy element na tej linii, dalej już raczej żadnych nadzwyczajnych widoków nie było. Tak oto docieramy ponownie do stacji Hrušovany nad Jevišovkou, gdzie byliśmy rano:


Tym razem tylko szybka 2-minutowa przesiadka na pociąg, którym będziemy zaliczać dalszą część linii Břeclav - Znojmo - Okříšky. Po krótkiej jeździe jesteśmy właśnie na stacji Znojmo. Aktualnie trwa jej gruntowna modernizacja związana z elektryfikacją odcinka Znojmo - Šatov. Na końcówkach starych peronów utworzono prowizoryczny dworzec czołowy i tam zatrzymują się wszystkie pociągi, wyjazd na linię do Austrii jest w tej chwili niemożliwy. Urządzamy sesję zdjęciową:


Fotki zabrały trochę czasu, więc praktycznie w ostatniej chwili wpadamy do RegioNovy, która chwilę później rusza. Zaliczamy teraz odcinek Znojmo - Okříšky, na którym nie ma żadnych nadzwyczajnych widoków. Podróż przerywamy na stacji Moravské Budějovice, skąd odchodzi kikut do Jemnic, który też sobie zrobimy:


Po wykonaniu fotek zajmujemy miejsce w podstawionym motoraku z różowymi obiciami siedzeń:


Tak linia jest przede wszystkim polna. Kondi podczas kontroli zagaduje do niektórych pasażerów. W Jemnicach mamy godzinę czasu do ostatniego pociągu w dobie o 17:31, więc najpierw sesja zdjęciowa:


Drużyna dowiedziawszy się o tym, że wracamy zostawiła nam otworzonego motoraka. My jednak chcemy udać się jeszcze obejrzeć miejscowość, więc zamykamy go, aby ciepło nie uciekło. Podczas spaceru wstąpiliśmy do supermarketu na małe zakupy. Pojawił się mały problemik, ponieważ kol. Semaforek chciał zapłacić kartą, a po skasowaniu towarów okazało się, że nie ma takiej możliwości. Na szczęście znalazła się jakaś Czeszka, która poratowała go kilkoma koronami. Po wyjściu ze sklepu zaczyna padać deszcz. Przybywając ponownie na stację zastajemy grupkę pasażerów moknących na peronie i wpatrujących się w motoraka. Fajne mieli miny gdy podeszliśmy i najzwyczajniej w świecie otworzyliśmy niezablokowane drzwi. :D Tą samą trasą powracamy do stacji Moravské Budějovice gdzie mamy szybką przesiadkę na pociąg (tym razem motoraczek), który powiezie nas do stacji Okříšky. Klimaty podobne jak na poprzednim odcinku ze Znojma. Na stacji Okříšky, gdzie łączymy się z linią Brno-Jihlava nasz motorak kończy bieg. Korzystamy z ostatnich chwil światła dziennego i wykonujemy zdjęcia:


W międzyczasie na stacji zjawia się rychlik JIHLAVA relacji Brno - České Budějovice. My natomiast czekamy na ROŽMBERKA, którym powrócimy do Bohumína. Zostaje zapowiedziane 10 minut opóźnienia i z takimi też plecami przybywa nasz rychlik, w którym znajdujemy prywatny przedział. Wagony siedzialne to złożone na stałe kuszetki:


Kładziemy się i większość trasy drzemiemy. W Brnie zmiana czoła oraz loka na elektryczny. Bliżej końca podróży zaczyna lać. W Bohumínie meldujemy się przed północą. Wsiadamy w samochód i w ulewie udajemy się do Wodzisławia Śląskiego na nocleg u kol. Semaforka. Następnego dnia rano kol. Semaforek odwozi mnie do Pszowa, gdzie na dworcu autobusowym oczekuje już autobus ZTZ Rybnik, którym udam się na rybnicki dworzec. Pogoda nadal deszczowa. Przybywam tam po 8:00 i zakupuję bilecik w kasie PKP IC. Widzę też że jakieś starsze panie nie mogą się doprosić obsłużenia przez panie z informacji. Zajmuję miejsce o osobówce do Opola i o 8:59 ruszamy. Trasa jest mi znana. W Kędzierzynie melduję się tuż przed 10:00 i tak kończy się ten wyjazd.